KOSBUD w Ameryce – Wielki Kanion

Zdarzyło się całkiem niedawno, że kosbudowa flaga zatrzepotała na krawędzi Wielkiego Kanionu. Każdy o tym miejscu słyszał, a dla tych, którzy planują się do kanionu wybrać, „ambasador” naszej marki przygotował kilka wskazówek, jak się za zwiedzanie tego niezwykłego miejsca zabrać. Bo Wielki Kanion to naprawdę dziura, jakich mało – właściwa logistyka i dobry plan to klucz do tego, by nawet w trakcie jednodniowej wizyty wycisnąć z tego miejsca tyle, ile się da. Poniżej znajdziecie porady, jak rozplanować jednodniową wizytę w Wielkim Kanionie w taki sposób, żeby było i efektownie, i efektywnie.

Wiele jest miejsc na świecie, którym nadawano przydomek „wielki”, ale niewiele z nich zasługuje na to miano tak bardzo, jak zlokalizowany w Arizonie kanion rzeki Kolorado. Chociaż większość odwiedzających to miejsce ludzi widziała już gdzieś wcześniej panoramę tego cudu natury – czy to w telewizji, czy też na zdjęciach, to nikt nie jest do końca przygotowany na zapierający dech w piersi krajobraz, roztaczający się przed oczami w pierwszej chwili, gdy samodzielnie spojrzy się ze szczytu urwiska w tą bezkresną czeluść ciągnącą się po horyzont. Żeby uświadomić sobie, z jak ogromną przestrzenią mamy do czynienia warto podkreślić, że obszar Wielkiego Kanionu obejmuje niemalże 5.000 kilometrów kwadratowych. To naprawdę dziura, jakich mało.

Przygodę z Wielkim Kanionem najrozsądniej jest rozpocząć od niewielkiej strefy centralnej, którą zwiedza się pieszo po zostawieniu pojazdu na przestronnym parkingu nieopodal Visitor Center. Wcześniej przejeżdża się przy kasach, w których należy kupić bilet wstępu, w typowej dla amerykańskich Parków Narodowych cenie: 35$ za samochód na tydzień (z opłaty za wstęp zwolnieni są posiadacze rocznego karnetu National Park Annual Pass). Zdecydowana większość przyjezdnych swoje pierwsze kroki kieruje w stronę dwóch punktów obserwacyjnych w środkowej strefie, noszących nazwy: Mather Point oraz Yavapai Point. Oba te punkty to wysunięte w głąb kanionu przyczółki, z których rozpościera się wspaniała, stuosiemdziesięciostopniowa panorama kanionu. Niespieszny spacer, podczas którego pokonuje się łączący oba punkty Rim Trail zajmie zapewne większości osób około dwóch godzin – pierwsze chwile obcowania z Wielkim Kanionem zachęcają do robienia przystanków dosłownie co kilka kroków, by napawać się tymi wszystkimi magicznymi pejzażami oferowanymi przybyszowi w tym miejscu.

W dalszej kolejności warto udać się w stronę Grand Canyon Village, czyli do zachodniej strefy parku, przy której znajduje się kilka godnych uwagi punktów widokowych. Przestronny parking na około 80 samochodów, usytuowany dogodnie przy wejściu do Bright Angel Lodge, zapełnia się niestety w ekspresowym tempie. Nieopodal Bright Angel Lodge zlokalizowany jest też początkowy przystanek autobusów przejeżdżających trasę Hermit Road – wijącą się wzdłuż krawędzi kanionu, przy której znajduje się 9 głównych przystanków przy punktach widokowych. Organizacja zwiedzania zachodniej strefy Wielkiego Kanionu to logistyczny majstersztyk. Darmowe autobusy w kierunku Hermit’s Rest odjeżdżają co 10-15 minut, zatrzymując się przy każdym punkcie widokowym, natomiast autokary wracające do Grand Canyon Village zatrzymują się przy 4 punktach. Z przystanków do poszczególnych punktów widokowych prowadzą krótkie, kilkudziesięciometrowe szlaki. Tak zorganizowane zaplecze komunikacyjne umożliwia łatwe dotarcie do poszczególnych punktów obserwacyjnych, niezależnie od wieku i kondycji. W przypadku jednodniowej wizyty, najlepszą opcją wydaje się wybranie kilku miejsc na trasie Hermit Route i poświęcenie zaoszczędzonego w ten sposób czasu na zejście w głąb kanionu, gdzie widoki będą już zupełnie inne niż te oglądane z góry. My zdecydowaliśmy się na odwiedzenie czterech punktów widokowych na trasie Hermit Route – były to kolejno: Powell Point, Hopi Point, Mohave Point oraz Pima Point. Powell Point, noszący nazwę na cześć Johna Powella – uczestnika pierwszych ekspedycji eksplorujących Grand Canyon – oferuje spektakularny widok na tworzące kanion klify. Punkt widokowy wieńczy szeroka półka skalna, na której osoby niecierpiące na lęk wysokości mogą uwiecznić swoją wizytę w Wielkim Kanionie zdjęciem typu: „siedzę na brzegu, a nogi wiszą nad przepaścią”. Położony nieopodal Hopi Point oferuje widok na 930-metrowe skały oraz na niemal trzykilometrowy odcinek płynącej w dole rzeki Kolorado. Tu również płaska półka skalna wysuwa się ponad otchłanią kanionu. Jest to najdalej wysunięty na północ przyczółek, do którego można dotrzeć. Z położonego nieco dalej Mohave Point podziwiać można potężne skały, na których znajduje się poprzedni punkt widokowy (Hopi), nieźle stąd widać również wijącą się w dole rzekę Kolorado. Rzekę widać też doskonale z przedostatniego punktu na trasie Hermit Route – Pima Point. Wyraźnie w tym miejscu widać zmianę perspektywy, z której oglądamy kanion – Kolorado, widziana wcześniej nieco z boku, w ostatnim punkcie zlokalizowana jest bardziej „na wprost”.

W mojej ocenie, najpiękniejsze widoki na Wielki Kanion roztaczają się jednakże ze szlaku Bright Angel Trail, prowadzącego w głąb kanionu. Zwracam na to uwagę ze względu na fakt, że na spacer poniżej krawędzi kanionu decyduje się stosunkowo niewielka liczba odwiedzających to miejsce osób. Oczywiście zejście na sam dół, do brzegu rzeki Kolorado, wiąże się z koniecznością gospodarowania odpowiednimi zasobami sił i czasu, natomiast nie ma przeszkód, aby wyruszyć tym szlakiem, dobierając sobie długość trasy w zależności od możliwości, którymi się dysponuje. Sam szlak, przynajmniej w początkowej fazie zejścia, to tak naprawdę znakomicie utrzymana ścieżka o przyjaznym dla uczestnika wędrówki kącie nachylenia. Dzięki temu przemierzanie jej – niezależnie czy to w dół, czy w górę – nie wymaga ani nadzwyczajnej kondycji i sprawności, ani też żadnego doświadczenia w górskich wędrówkach. Bezwzględnie warto wybrać się na taki spacer w dół kanionu, niezależnie od tego, czy chce się na to poświęcić jedną godzinę, czy też cały dzień. Dopiero podczas zejścia w dół dostrzec bowiem można ogrom zewnętrznych krawędzi, z których podziwia się majestat kanionu podczas wizyt w wyznaczonych punktach obserwacyjnych.
Tekst i zdjęcia: Rafał Ziemicki